Marchwińska prosiła abym się tu ogarneła. Miała rację. Muszę to zrobić i powiedzieć to co mi lezy do tej głuchej cyberprzestrzeni. Tak, bo nie potrafie powiedzieć tego wprost. Bo się boje, bo to w środku tak bardzociśnie i boli.
Na samym początku liceum znajdujesz sobie przyjaciela. Przyjaciela, z którym jest różnie bywa wspaniale, ale są też te gorsze chwile. Pomimo tego nic nie złamie waszej przyjaźni. Znacie swoje tajemnice i wydawaćby się mogło że te okropne tajemnice was rozdzielą, poróżnią, ale tak się nie dzieje. Wy wciąz utwierdzacie się w tym czym tkwicie i przecie razem przez ten okrutny świat. Aż dochodzi do Was moment ukończenia liceum. Rozstajecie się, choć z pozoru tylko na moment. Zabiegasz przez pierwszy miesiąc jak głupia o spotkania i rozmowę. Obwiniasz się o sytuację jaka się wytworzyła. Zawsze wiedziałaś że twoi przyjaciele nie muszą być swoimi przyjaciółmi nawzajem. Ale... nigdy nie stało to Wam na przeszkodzie. Aż do tego momentu. Momentu gdzie wszystko twafił szlag jasny. Gdzie dla Twojego własnego przyjaciela, tego o którym wiesz wszystko przestajesz istnieć. I taki głupi fakt usunięcia ze znajomych na portalu społecznościowym staje się dla ciebie bolesny. Kłuje Cię gdzieś w środku i nic nie możesz na to poradzić. Nie chcesz swojemu przyjacielowi, tak dla ciebie to wciąż przyjaciel, powiedzieć czegoś co mogłoby go zaboleć. Ale jest też drugi fakt, który mógłby jeszcze bardziej zranić ciebie. To co powiesz swojemu przyjacielowi nie obejdzie go, nie ruszy. Nie będzie dla niego nic znaczyć, tak jak dla Ciebie. Takiego bólu nie da się wtedy znieść, bo przecież byliście tacy sami a teraz nagle już nie ma nic co was łączyło kiedyś. Nie ma tego czym się dzieliliście od samego rana brnąc przez koljne godziny. Do końca pozostanie zawsze pytanie co zrobiłam nie tak i dlaczego tak się stało?. Z pozoru zajebiście łatwe pytania, w rzeczywistości za cholere nie znam na nie odpowiedzi.
Pora zacząć żyć życiem studentki pierwszego roku pedagigiki.
a i dziękuję :)