Skłamałabym twierdząc, że o nim nie myślę. Myślę. Czasami są taki dni,
gdy jest w każdej godzinie, i takie godziny, gdy jest w każdej minucie.
Wciąż jeszcze zdarza mi się zasypiać i budzić się z jego imieniem na ustach.
Często łapię się na tym, że wypatruję jego twarzy w ulicznym tłumie.
Miała nadzieję, że już go nie kocha, że to minęło. Tak bardzo się starała,
żeby to minęło. Ostatnie pół roku to był właściwie odwyk. Odwyk od niego,
od jego wariackiej miłości, od pocałunków, jego fantazji, jego wygłupów,
jego napadów melancholii, jego niezwykłości. Nie udało się. Owszem,
zapomniała o nim, ale wcale nie przestała Go kochać.
Kiedyś się z Niego wyleczę. Może nie na pstryknięcie palcami, może nie po tygodniu,
ani miesiącu. Czeka mnie wiele pustych dni, w których wciąż będzie się pojawiać jego twarz.
Nie mogę wykreślić Cię ze swojego życia, zbyt wiele mamy ze sobą wspólnego.
I nie powiem też 'jesteś w moim życiu zbędny'- bo nie jesteś.
W gruncie rzeczy nikogo nie potrzebuje bardziej niż Ciebie...
Ale nigdy nie byłeś mój.
I ciągle sobie wmawiam, że ten zdrajca nie zasługuje na moja miłość,
on nawet na nienawiści nie zasługuje - właściwie to na żadne uczucie.
Rozum zaakceptował tezę, serce nie bardzo.
Nieszczęśliwa, też mi coś! Ostatecznie sama była sobie winna.
Kiedy się ma osiemnaście lat, cały świat u stóp, urodę
i całą tę resztę nie rzuca się wszystkiego dla kogoś tak beznadziejnego,
jak mężczyzna.
Westchnęła, albowiem jej serce tęskniło za czymś, czego on może nigdy,
nie będzie w stanie jej dać. Był zamknięty, a ona nie wiedziała,
gdzie znajduje się klucz do jego uczuć.
Serce czy rozum? Czego powinna słuchać? Rozum podpowiadał,
że powinna dać sobie spokój z tą miłością. On jej nie kocha.
Owszem, pragnie jej, może potrzebuje, może mu na niej zależy.
Łagodne uczucie w porównaniu z miłością.
Siedziała na parapecie okna w uszach miała słuchawki z których
wydobywały się dźwięki ulubionej piosenki,zajadała się truskawkami,
które On tak uwielbiał,zdała sobie już sprawę ,że jej tęsknota
za nim jest silniejsza niż zwykle.