Zjęcie z 18 Tobiasza. Już po pierwszym tańcu moc prostownicy opuściła moje włosy i wyglądam jakbym wyszła z morza :)
Czasami nic tak nie uświadamia człowieka o jego głupocie jak rozmowa z drugim człowiekiem. Sama oczywiście też byłam w stanie do tego dojść, ale jednak wzajemne powiedzenie kilku rzeczy na głos daje do zrozumienia, jak proste błędy i duma potrafią zepsuć coś co było dla ciebie najważniejsze. Zastanawiam się jak mogłam do tego dopuścić? Jak mogłam pozwolić żeby wszystko co było dla mnie ważne, idealne i prawdziwe odeszło i spłonęło?Teraz płonie moja głowa wypełniona wspomnieniami; podobno wspomnienia to coś pięknego, bo ma się do czego wracać. Gówno prawda! Wolałabym ich nie mieć bo wtedy może przynajmniej mniej by bolało, nie wracałabym nieustannie myślami do pięknych chwil i marzeń. Mam wspomnienia, które cenie i jednocześnie nienawidzę. Zabiłabym gdyby ktoś próbowałby mi je zabrać ale jednocześnie pragnę się ich pozbyć by ruszyć na przód. Niedawno przeczytałam komentarz na swoim blogu, gdzie 'czytelniczka' powiedziała, że wierzy że będzie dobrze. NIe chciałabym być pesymistką... ale jak może być dobrze? Jeśli nie jest a uświadominie sobie własnych błędów boli najbardziej? Obwiniam za wszystko siebie, za to że nie zrobiłam więcej a przecież mogłam, za to że jestem uparta i dumna jak paw. Za to że pewnego dnia obudziłam się z ręką w nocniku i nie wiedziałam co zrobić. Czuje się dziwnie, nie potrafie tego nawet opisać słowami a zawsze wiem co powiedzieć. Ból, żal i złość na samą siebie to jedyne rzeczy które potrafie nazwać. Nadal mam wierzyć, że będzie dobrze? Powinnam czekać w nadziei, że los się w końcu do mnie uśmiechnie i pozwoli zaznać szczęścia o którym marzyłam i którego pragnęłam? Mam odpuścić i ruszyć dalej? Nie potrafię i nie chcę....