Chyba się znowu pogubiłam w tym świecie.Próbuje na to patrzeć z lepszej strony,ale jakos się mi to nie udaje. Wszytko się rujnuje. Jedni ludzi mówia tak a inni jeszcze inaczej.Każdy miesza mi w mojej małej główce i zaczyna mi pękąć i wydobywac się z niej para od zdenrowoania i myślania.Dlaczego tak właśnie jest że innym umieim pomóc, a sama sobie nigdy.Zawsze jest to za trudne dla mnie.Nie umiem poradzić ze swoimi problemami.A może problem jestem ja sama? Może to ja sama stwarzam sobie problemy? Yh sama juz nie wiem.Jedni mówią by zachowac własna dumę i poczekac aż samo sie rozwiąze drudzy mówia że nie warto bo to nic nie da.Nie wiem kogo słuchać,co robić.Co jest słuszne,a co nie.Nie wiem co jest prawdą a co fikcją.
Jedni ludzie zaczynają podwarzać moje ideały,tym czym żyja.Dla innych ludzi któzy maja podobne poglądy ideały te przestaja byc ważne.Chcą zastąpić je jakimiś pierdołami,nic nie znaczącymi rzeczami bez których można żyć. Boli to nie miłosiernie,trafia w słaby punkt. Boje się że niedługo ja zrezygnuje.Ale czy umiałabym? Chyba za dużo dla mnie znaczy to wszystko.Ale tak samo myslałąm o tych osobach,myślałam że tak samo jak ja sa przywiązani.Ludzie straszliwie się zmieniaja,czasmi na gorsze czasmi na lepsze.
Przez te wszystkie wydarzenia w mojej głowie pojawia się bałagan,nie mogę przestac o tym mysleć. To wszytsko zaczyna przeistaczac się w jakąś paranoje.Przez to ja zamiast z uśmiechem na twarz chodze z jakaś nie obecna.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieje że jutrzejszy wypad z Duśką porpawi mi humor i na chwilę przestanę myśleć o tych sprawach.Choć na krótka chwile.
Może jakies zdjęcia się porobi? Zobaczy się jeszcze.
Dzięuje za uwagę.
Pozdrawiam ;*