mod. Ola K.
Nie ma to jak kawa na dachu <ok>. Ostatnio mało które moje zdjęcie mnie satysfakcjonuje w pełni. Po obejrzeniu ich na komputerze, zaczynam mieć wizję jak powinno wyglądać, po czym stwierdzam, że jednak to nie to. Chciałabym, żeby kiedyś oglądając zdjęcia powiedzieć: "Tak! Jest idealnie!". Jak można do tego dojść chyba tylko i wyłącznie pracą, pracą i jeszcze raz pracą. Coraz bardziej zaczynają mnie irytować szumy tam, gdzie ich wcale nie chcę, przepalenia i niedoświetlenia. Wkurzam się na widok BARDZO SMUTNEJ jakości- niestety, mój aparat dobrej nie jest w stanie zagwarantować. Przecież nie będę siedziała godzinami w fotosklepie i bawiła się ze światłem i cieniem bo zdjęcie wtedy jednak traci swój urok. Ponadto, coś się przestawia w obiektywie, nie mam nawet pojęcia co i boję się, że za niedługo czas będzie go wymienić... Do tego dochodzi moja coraz to bardziej pogłębiająca się wada wzroku, która uniemożliwia poprawne ostrzenie ręczne, niezbędne przy 50/1.8 i Nikonie D3000, którymi się posługuję. Mam sporo pomysłów i dużo chęci na zrealizowanie czegoś naprawdę: "WOW!" i marzę o tym, żeby cały czas się rozwijać, ale... no właśnie. To wszystko...Hm, jak na razie mam sporo ujęć z megadługiego weekendu, zacznijmy od pierwszej sesji z Olą : )