Moja najbardziej pouczająca lekcja języka polskiego odbyła się 20 kwietnia 2007 roku. Właściwie grzechem jest nazywanie jej lekcją języka polskiego. To była najwspanialsza lekcja mojego życia. 20 kwietnia zakiełkowała w moim umyśle i wciąż kwitnie, niekiedy powodując bóle. Właściwie to i ja od tego dnia rozkwitłam. Od tego dnia jest Julia, którą znacie do tej pory. Zmieniają mnie częściowo problemy, ale wciąż w sobie czuję obecność Edwarda Stachury, Marka Grechuty, Grzegorza Turnaua... Wciąż pamiętam o "Wierszach pozostałych Edwarda Stachury", które podarowały mi: Moniulek, Martulek, Pysiulek i Kazzia ;o). Nadal pamiętam o wszystkich rozmowach dotyczących poezji śpiewanej i koncercie Starego Dobrego Małżeństwa w Toruniu, na którym nas po prostu nie mogło nie być. Cóż, znałyśmy ledwie 5 piosenek na krzyż, a wyżej wymieniony zespół promował (?) nową płytę, więc byłyśmy całkowicie zielone. Jak dobrze potem było usiąść przed komputerem, włączyć BearShare i wiedzieć, że nawet w 1% nie pomyliłyśmy się co do niego. Nie wiem jak to jest, ale wszystko to, co otacza panią Magdalenę jest wspaniałe. Tak, tak właśnie jest, pani Magdaleno. I to dlatego tak bardzo zmieniły mnie lekcje z panią, zmieniła mnie poezja śpiewana. Każde pani słowo jest dla mnie ważne. Jeśli miałabym odejść z tej szkoły po trzeciej klasie wiem na pewno, że już nigdy nie znalazłabym tak wyjątkowej nauczycielki języka polskiego. Wiem. [I szkoda, że nie jedzie pani z nami do Funki.]
"Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo!"
http://www.funka.maxmedia.pl/
Proszę bardzo. Oto nasza wspaniała Zielona Szkoła. Koszykówka, siatkówka, piłka nożna, spływy kajakowe, ping-pong, ogniska, dyskoteki, tańce, jazda konna, tenis ziemny i wiele wiele innych. Zero zwiedzania. Najlepsze co mogło nas spotkać. Dobrze, że tak łatwo nie zgodziliśmy się na Władysławowo, Trójmiasto i inne bzdety. Musi być bosko.
5 dni tam, ach x33.
Kocham Marcela, kocham Marcela, kocham Marcela, kocham Marcela!