-Tusza stała się swoistym elementem kontroli, społecznego nacisku. Wyglądu nie da się ukryć. Od razu widać, czy się umiesz zmieścić w wymaganych normach. Z tym wiąże się określenie, które mnie za każdym razem rozbawia do łez: zbędne kilogramy. Ciekawe, które są zbędne. Można obciąć rączki, ociosać trochę brzucha? To brzmi tak, jakby na człowieku rosło coś, co nie jest nim. Jakieś obce, zbędne ciało. Weszło na niego. Skądś. Bez jego woli.
-Cały problem w tym, że dzisiejszy ideał sylwetki jest praktycznie nieosiągalny, bo został sztucznie stworzony przez komputery albo skalpel chirurga. Ten ideał ociosuje kobietom biodra, piersi, kształty, każe depilować wszędzie włosy, eliminuje zapachy.To pedofilski ideał niedojrzałej kobiecości stworzony przez niedojrzałych mężczyzn, bojących się dojrzałych kobiet.
To dlaczego się nie odchudzisz?
-Bo bardzo lubię jeść i lubię siebie. Także grubą
Jesteś terapeutką, powinnaś dawać przykład.
-I daję. Nikogo nie namawiam na bycie grubym. Ja tylko mówię, że można być szczęśliwym, będąc grubym, chudym, krzywym, prostym, z odstającymi uszami, rozwodnikiem, biednym, bogatym... Można być szczęśliwym, bo to zależy od nas, a nie od jakichkolwiek parametrów, które są zewnętrznie ustalane. Ja słucham siebie.
Są ludzie, którzy nigdy nie czuli się głodni... Kiedy nie jem, aktywizuje się we mnie taka energia, że potrafię tańczyć całą noc. Ale wtedy jestem sama na tym parkiecie... A gdy się najem, jestem uziemiona. Mój apetyt na życie jest tak duży, że lepiej go przydusić, przytłumić. Jestem wtedy grzeczniejszą dziewczynką...
-To, co się teraz stało, jest kastracją kobiety, pozbawieniem jej mocy. Bezwłose, plastikowe dziewczyneczki, kościste i sztywne, do patrzenia bardziej niż do dotykania.
-To przejaw zewnętrznego, przedmiotowego traktowania siebie. Ważny jest wizerunek, to, jak wyglądam, a nie to, jak się czuję i kim jestem, czy mam poczucie wartości, godności, sensu. (Onet)