Wróciłem z karaibów, a dokładnie z wysp brytyjskich i morza karaibskiego należącego do anglików.
Niby nie miałem tam nic do robienia bo:
"nie było tam nikogo z kim mógłbym pogadać dłużej niż 10minut
"nie było nic do robienia oprócz: kajaków (na morzu do bani) skoków do wody z różnych części katamaranu i nurkowania.
"jak zaszło słońce to można było leżeć i kwiczeć z nudów
Bo ja spędzam wakacje aktywnie mało w domu dużo na dworze nie ważne czy zima czy lato... no chyba że to będzie pierwszy weekend po premierze GTA V wtedy możecie co najwyżej dzwonić do mnie żeby usłyszeć poczte głosową albo pocałować mnie w dupe.
Mam kupe zdjęć troche mniej filmików i cały karton najnowszych skittles który jest już w 1/3 pusty troche rafy pare muszelków i tandetnych ujęć z GO PRO 2 którego odradzam komukolwiek kto lubi robić ujęcia pod wodą ponieważ automatyczny balans bieli wysiada ,a rekina który przepływa 0,5m od cb nie było by widać dzięki "niesamowitej ostrości obrazu" ale tak to ujęcia są zajebiste i zdjęcia pod warunkiem że robiło się je na powierzchni.
Opalić się nie opaliłem bo się spaliłem i skóra schodzi mi płatami ale jedna z rodzin która z nami pojechała kupuje w niemczech taki sprej na oparzenia który jest zajebisty i po 24h już niczego nie było.
Po drodze (gdy wracałem) się rozchorowałem i rozwaliłem sobie w dziwny sposób zatoki zgaduje że w samolocie gdy były pelne smarków i podchodziliśmy do lądowania czyli szybkie i duże zmiany ciśnienia i chyba mi coś pękło dlatego pluję i smarkam teraz non-stop krwią.
Jak zwykle za nikim specjalnie nie tęskniłem (mam twarde serce wiem... :P) no może poza moimi kochanymi mopsikami i jedną osobą ewentualnie dwoma ale to tak że sobie wspominałem tylko że szkoda że ich tu nie ma.
Jak na razie to chyba wszystko co mi przyszło do głowy najwyżej będzie edyt