Kochani, oto moje opowiadanie. :) Będzie w formie pamiętnika, na przemian Wiktorii i Łukasza. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Początek trochę nudny, nie jestem z niego całkiem zadowolona, ale akcja się rozkręci już niedługo. :) Nie wiem kiedy następna część, może pojutrze.
Mam na imię Wiktoria i jestem 16-letnią, niczym nie wyróżniającą się dziewczyną. Pochodzę z biednej rodziny. Mam młodszą siostrę, siedmioletnią Kasię. Wychowuje nas mama, tata zmarł cztery lata temu na raka. Jest nam ciężko, ale nauczyłyśmy się jakoś z tym żyć. Do szkoły w tym roku szłam pełna obaw, mimo, że miałam przy sobie przyjaciółkę Dominikę. Przekonałam się, że niepotrzebnie się stresowałam, nie jest tu tak źle. Należę jednak do najniższej sfery w liceum. Nie to co Nika, która mieszka w pięknym domu, ma bogatych rodziców i jest siostrą najsławniejszego chłopaka w szkole, Łukasza. Jest od nas rok starszy i jest liderem szkolnej elity, do której oprócz niego, należy trzech chłopaków, ale wszyscy są tacy sami. W głowie im tylko imprezy i dziewczyny. No, ale może dosyć już o rozpuszczonym bracie mojej najlepszej przyjaciółki.
Rano zwlekłam się z łóżka około 10, obudzona głośną melodią wygrywaną przez telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Dzwoniła Dominika.
- Halo? powiedziałam zaspanym głosem.
- No nareszcie Tori! Cześć. Słuchaj, może byś do mnie dzisiaj wpadła? Siedzę sama w domu.. dobiegł mnie głos ze słuchawki. No nie, a może tak Przepraszam, że cię obudziłam?. Wika, jesteś tam?
- Tak, jestem. Cześć Nika. Nie ma sprawy, właściwie to nie mam na dziś żadnych planów, więc czemu nie.
- Ok. To do zobaczenia, zaraz u ciebie będę.
- Dośka, ale.. nie zdążyłam dokończyć, połączenie zostało przerwane. A niech to, nie zjadłam jeszcze śniadania, jestem w pidżamie, a do łazienki, żeby umyć zęby i się umalować, nie wejdę, bo mama zajęła i pewnie prędko nie wyjdzie. Biegiem ruszyłam po schodach do kuchni. Z blatu zgarnęłam jabłko, opłukałam je i jedząc owoc wdrapałam się znowu na górę, by wybrać jakieś sensowne ubranie. Było dosyć zimno, ubrałam więc czarne rurki i biały, wełniany sweter. Włosy przeczesałam szybko szczotką i związałam w koka. Nie wyszedł mi najlepiej, ale trudno. Z szafy wyjęłam torbę i wrzuciłam do niej wszystkie rzeczy, które mogą mi się przydać. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie Nika przyszła. Zbiegłam na dół, wkładając do ust miętową gumę. No co? Wiem, że nie zastąpi mycia zębów, ale to wyjątkowa sytuacja. Otworzyłam drzwi, a podekscytowana dziewczyna wpadła na mnie i uściskała mocno. Odwzajemniłam gest i uśmiechnęłam się.
- Cześć Nika. Co taka radosna jesteś?
- Oh Wika, cały dzień razem! Tylko my, bez mojego brata, twoich nadopiekuńczych rodziców i całej wkurzającej reszty!
- Tak, ale spokojnie kochana. Dokąd idziemy? spytałam po chwili, ubierając buty i płaszcz.
- Możemy iść na zakupy do galerii, na miasto, do parku albo na lodowisko. A może do kina? Nie wiem sama, mam tyle pomysłów.. - odparła Dominika. Zakupy? Przydałyby się. W mieście pewnie będzie tłoczno, ale spacer też dobrze by nam zrobił. Na lodowisku dawno nie byłam, ale może warto sobie przypomnieć dzieciństwo.. na lodowisku pierwszy raz byłam z tatą. A kino.. chyba nie mam ochoty na żaden seans.
- Hmm, to może najpierw pójdziemy na zakupy, potem zjemy coś dobrego na mieście, a potem pospacerujemy po parku. I może po drodze lodowisko. Na kino nie mam ochoty.. zaproponowałam. Powinno się udać, przecież mamy cały dzień. Może i mam nadopiekuńczą mamę , ale dobrze zna Dominikę i ufa jej. Gdyby nie ona, mama zakazałaby mi wielu rzeczy, które dzięki niej mogę jednak robić.
*************************************************
Dzień nam się udał, było bardzo fajnie. Przeszłyśmy chyba całą galerię parę razy, obłowiłyśmy się kilkoma fajnymi rzeczami. Na mieście zjadłyśmy pizzę, a potem ze słodkim deserem z cukierni pospacerowałyśmi alejkami w parku. Byłyśmy też na lodowisku i świetnie się razem bawiłyśmy, pomimo częstych upadków. Wieczorem oglądnęłyśmy komedię zajadając popcorn i jakoś tak wyszło, że zrobiła się 22 czyli pora, o której powinnam być w domu. Nika mnie odprowadziła, wytłumaczyła też mamie dlaczego się spóźniłam. Jestem jej wdzięczna, aczkolwiek nie obeszło się bez kazania na ten temat. A teraz dobranoc Pamiętniczku, jestem wykończona, po tym lodowisku bolą mnie nogi. Napiszę coś jutro.