i jaki to wszystko ma sens?
bo nawet gdybym się zakochała i skłonna była do poświęceń, kompromisów, wkładania w zwązek tak wiele siebie i swoich uczuć to po co, skoro wszystko chuj strzeli szybciej niż ustawa przewiduje, bo ja po prostu nie potrafię kochać tak, jak kobieta kocha swojego faceta. nawet gdybym chciała to i tak nic z tego, bo ja się najzwyczajniej w świecie nie nadaję na chwile uniesień, tych romantycznych i namiętnych, choć naprawdę bardzo je lubię.
nie wiem czego i kogo mi brakuje. ale wiem kogo chciałabym mieć.
i choć mam go tak blisko, bo na wyciągnięcie ręki, nigdy nie będzie mój. właśnie w takich momentach jest najgorzej.
robi się ze mnie ciepła klucha zamiast dumnej, niezależnej kobiety, która świadomie podjęła decyzję o byciu singlem. ech....