Miało wyjść na prostą. I co? I nie wiem. Studia lecą na łeb na szyję. Pracy nie ma. Boję się myśleć, co usłyszę od rodzinki. Nie mam siły, ochoty i czasu. Chciałabym móc leżeć w łóżku cały dzień, pić, palić i mieć wyjebane. Może oleję to wszystko, wezmę znajdę pracę, ogarnę się i zacznę od początku? Ładnie to brzmi: "od początku". Wiem jedno. I tak nie zrobię nic.
Ale płatki z mlekiem, kołderka, internet i dres są taaaakim dobrym rozwiązaniem na dzisiaj.
Jebać to.
Żyjmy.