,,Love me like there is no tomorrow...
Hold me in your arms..."
-Jak się pan nazywa?-spytała recepcjonistka siedząca za biurkiem w hallu.
-Thomas Ratliff-odparłem. Wczorajszy wieczór dał mi wiele do myślenia. Chciałem być silny dla Adama, niech ma we mnie oparcie, nawet jeżeli o tym nie wie.
-Ach, tak..-mruknęła kobieta-Zdaje się, że pan jest od Pana Adama Lamberta? Tego piosenkarza?-Zapytała
-Okropna historia, prawde mówiąc, nawet nie wiem jak panu współczuć. To musi być dla pana tragedia...
-Tak. Jest. Mogę juz tam iść?-zapytałem, siląc się na uprzejmość. Nienawidzę takiej gadki-szmatki. Poszedłem we wskazany przez nią korytarz, odnajdując drzwi na oddział Adama. Leżał tam, podłączony wprawdzie do mniejszej ilości rurek, ale nie wyglądał najlepiej.
-Hej, kochanie..-szepnąłem, starając się opanować łzy. Muszisz być silny, Ratliff, mówiłem do siebie.
-Przyniosłem ci kwiaty...-powiedziałem, kładąc na stoliku białe, pachnące róże. Takie, jakie właśnie kochał najbardziej.-Fani się o ciebie martwią, Adam. Dostaję tysiące wiadomości co z tobą. Nie odpisuje, bo co mam im powiedzieć? Media już rozgłosiły całą sytuację, mój telefon nawet na chwilę nie przestaje dzwonić, wszyscy chcą wiedzieć jak się czujesz..-usiadłem na skraju łóżka, chwytając jego chłodną, nieruchomą dłoń.- Wczoraj byli tu twoi rodzice. Jutro mają wpaść Sasha i Brooke. Wszyscy za tobą tęsknią...-jęknąłem, bo nie mogłem juz dłużej tego znieśc. Nie chciałem patrzeć na niego w tym stanie. Poczułem na policzkach słone łzy, skapujące powoli na pościel. Nachyliłem się ku Adamowi, gładząc go po policzku.
-Adam, proszę obudź się..proszę-załkałem- Bez ciebie nic juz nie ma dla mnie sensu..proszę obudź się..-
-Adam. Kocham cię.
Zamknąłem oczy, slochając. Nie usłyszałem, jak sygnał na urządzeniach przyspieszył. Gdy znów spojrzałem na Adama, zauważyłem jak jego usta delikatnie sie poruszają, wydał z siebie krótki dźwięk, który brzmiał jak...moje imię.
-Siostro!-krzyknąłem, podniecony. Do pokoju błyskawicznie wpadł lekarz
-Coś się stało, panie Ratliff?-zapytał
-On..on mówi!-dobra, może to głupio zabrzmiało ale w tamtej chwili niewiele mnie obchodziło to jak się wysławiam.
-Zaraz..niech pan chwilę poczeka.-Lekarz podszedł do Adama, sprawdzając pomiary na czytnikach.
-Ma pan racje,to jakiś cud, funkcje mózgu odżyły. Pacjent się budzi.
-------------------------------------------------------------------------------
Na tym zakończę ,,Time For Miracles" :) Kolejna seria będzie zatytułowana inaczej. Na razie pozostawiam czytelników z rozmyślaniami co wydarzy się dalej.
I dzieki za tak dużą ilość wyświatleń :)
/glittervampire
Tylko obserwowani przez użytkownika glittervampire
mogą komentować na tym fotoblogu.