Jestem szczęśliwa, ale chyba nie tak powinno to wyglądać. Odnalazłam mojego prawdziwego mężczyznę, ale ja wciąż mam problem sama z sobą. Terapia zupełnie nic mi nie daje, leki tak samo. Są dni kiedy czuję tę siłę, kiedy wydaje mi się, że problemy zniknęły. Ale są też takie kiedy to wszystko wraca i takich jest niestety więcej. M. wyjechał na miesiąc do Hiszpanii do pracy, przez co zamknęłam się w domu. Byłam zapraszana na grilla, ale ja wolałam siedzieć w domu. Chyba tylko on sprawiał, że wychodziłam z domu, choć tylko z nim, bo tylko przy nim czułam się dobrze. Dam sobie jeszcze czas, ale wiem, że od czerwca czeka mnie terapia indywidualna, bo na grupowej pomagam wszystkim tylko nie sobie. Już nawet w szkole dowiedzieli się, że ta wesoła dziewczyna, na którą wyglądam chodzi caly czas tak naprawdę tylko w masce. I mam wrażenie, że mnie atakują swoją pomocą, mówią coś, żeby nie było, że nic z tym nie robią, ale ich słowa nie mają sensu. Źle mi z tym...