No dobra, już dobra, poddaję się, ale już przestań :P
Rety, jak dziś było lodowato :/ Miało być słonecznie, a było szaro, buro i ponuro, a w dodatku przenikliwie zimno, brrrr. Miałam wsiąść na Garego, ale mi się odechciało, zwłaszcza, że ten sobie taką panierkę zaserwował, że odgruzowania go miałabym z godzinę. Za to osidłałam Platka i tym razem pochodził w siodle, po 3 dniach laby oklepowej. Na początek "zapomniał" jak się zatrzymuje ;) Na szczęście szybko sobie przypomniał :P Zdecydowanie lubię jego chody, są tak miękkie, że kłus ćwiczebny to sama przyjemność. Stęp miał dziś żywy i energiczny, praktycznie chodził w tempie Warki i dobrze sobie radził.
Biedny Harutek znowu obdarty. Tym razem na podudziu. Musiałam mu wyciąć sierść wokół, zmyć i spsikać alusprayem. Niedługo będzie srebrnotarantowaty :D Ciekawe, czy jutro nie będzie miał spuchniętej nogi, trzeba będzie to sprawdzić.