Rzecz jasna - oprócz Dragi ;) Byłam u niej w niedzielę. Ha, nie opowiadałam Wam o tym, ale chyba już powoli dopada mnie skleroza. Muszę pić więcej magnezu ;)
Siodłając Garego w sobotę zaczęłam, jak zwykle od ogłowia. Założyłam je, potem czaprak, siodło i chcę podpiąć popręg... zonk! Nie ma popręgu. Został na oknie w naszej kuchni. Ups. Akurat zabrałam obydwa, bo skórzany miałam nasmarować, a neoprenowy wrzucić do pralki. Plan, owszem, został wykonany, tylko zapomniałam zdjąć wysuszony popręg i załadować go do bagażnika. Na szczęście w Kaszubskim Borze pracują życzliwi ludzie i po 20 minutach Gary był już osiodłany.
W niedzielę po terenie wyprałam pożyczony popręg i odwiozłam do Ośrodka. Zajrzałam do Dragi, bo stała w boksie. Ech... jest zapoprężona...