Kilka zdjęć obrazujących sielski spokój po udanym dniu ;)
Dzisiaj musieliśmy wcześniej się wygrzebać z domu, żeby zdążyć pojechać w teren przed wizytą Dragi u kowala. Pojechaliśmy niespiesznym tempem wokół Jeziora Dywańskiego, a potem zajechaliśmy do Ośrodka. Musieliśmy zejść z koni, bo Gary czując i słysząc ośrodkowe konie, jak zwykle się podochocił. Karol poszedł z nim na wybieg dla ogiera, a ja zaprowadziłam Dragę do stajni, rozsiodłałam i przywiązałam, żeby poczekała na swoją kolej. Poszłam zmienić Karola przy już uspokajającym się ogierasie ;) Po krótkiej chwili zmieliśmy się z powrotem, by odebrać i osiodłać Dragę.
Wyszliśmy z Ośrodka również pieszo, i całe szczęście, bo okazało się, że mała siwa kucka Melodia wyrwała się trzymającej ją dziewczynce o wdzięczym imieniu Michelle i pogalopowała za nami. Tego już było dla Garego za wiele. Stanął dęba i o mały włos nie ruszyłby za kucką. Na szczęście udało mi się klaczkę odgonić, Michelle odpędziła ją w kierunku stajni, a my tym czasem szybko się oddaliliśmy. Gdy Garfild się uspoił, wsiedliśmy na nasze rumaki i, żeby je wyciszyć, zrobiliśmy rundę w stępie po okolicy. Po powrocie konie poszły na pastwisko, a my pojechaliśmy do Dziemian na małe zakupy. Po powrocie usiedliśmy pod stajnią na Radlerka ;) Myśłałam, że powrót w domowe pielesze rostroi Dragę, ale nie. Pasła się spokojnie, a i Gary zupełnie wyciszony ze smakiem chrupał trawę. I aż żal, że już tak mało czasu nam zostało...