Najpierw zrobiłam jej Robertsa. Przyjęła go bardzo szybko. Już po 7-8 minutach osiągnęliśmy połączenie i podążanie. Potem siodło i ogłowie, kilka kółek i gotowe. Wsiadłam. Ruszyłam w stępie, zrobiłam kilka ósemek, wolt, zatrzymań i ruszań. Niestety, jako koń szkółkowy ma znieczulony pyszczek :( Natomiast na łydkę, o dziwo, reaguje znakomicie. W zasadzie nie powinnam się dziwić, wszak to arab, a te zawsze są do przodu :P Poprosiłam o kłus - poszła bez namysłu, chód ma sprężysty, przeszliśmy do galopu i... się zachwyciłam :D Niesamowity, miękki, płynący, posuwisty. Rewelacja :) Zmieniłam kierunek i wszystko powtórzyłam. Jest wygięta na prawo, więc chód nie był już tak czsty, ale nie narzekam. To fantastyczna klaczusia. :)
Niestety Karol zaczął robić zdjęcia od połowy, bo tłumaczył co robię i dlaczego. Najfajniejsze było zdumienie ludzi, gdy Draga po połączeniu zaczęła za mną podążać, trzymając się blisko mnie we wszystkich kierunkach. Tylko z cofaniem był mały kłopot, ale dał się szybko rozwiązać :) Po rozsiodłaniu pozwoliłam jej się chwilę popaść, żeby ochłonęła przed powrotem do stajni. Stałam przy barierce, a ona po chwili podeszła do mnie i stanęła, odciążając nogę i tak stała przez cały czas. Zaczęliśmy się śmiać, że Ona chce iść z nami do domu. Zrobiłam ostatnie okrążenie po lonżownicy i poprowadziłam ją do boksu zatrzymując się z nienacka. Nie posłuchała. Cofnęłam ją i znowu ruszyłam. Zatrzymałam się, znowu nie posłuchała, tym razem cofnęłam ją energiczniej i natychmiast ruszyłam. Gdy znowu się zatrzymała stanęła jak wryta. pochwaliłam ją i chwilę postaliśmy, a przy ponownym ruszeniu i zatrzymaniu była już czujna :) Zrobiłam jeszcze koło przed wejściem do stajni, ciekawa,czy pójdzie za mną, czy spróbuje zwiać. Poszła za mną bez oporu i tym razem wpuściłam ją w nagrodę szybko do boksu :)