W jednym momencie wszystko jest tej samej, szarej barwy.
Patrząc w lustro czujesz się brzydka, a uśmiech wykrzywiony jest w drugą stronę.
Wstając rano zastanawiasz się po co w ogóle wyszłaś z łóżka.
Z trudem nabierasz powietrza, siadasz w kuchni i pijesz kawę.
Głucho patrzysz się w ścianę i zaczynasz rozumieć, że nawet te podstawowe czynności tracą sens.
Bijesz się z myślami, a każda z nich jest przepełniona jego imieniem.