Wczoraj ostatnie dni imprez więc trzeba było to wykorzystać. Spotkałam się z Rudzielcem, naśmiałam się za wszystkie czasy.Ta to dopiero ma dałna :D. Siekłam piwo pod Kauflandem i poszłam na ognisko, ktore dzialo sie na borkach. Oczywiście ja najbardziej wytrzeźwiała a reszta napierdoleni jak samoloty. Miało być OGNISKO a było kilka gównianych gałęzi na ledwo rozetlonym ogniu. Ale.. ale kiełbasa za to była, ja oczywiście nie jadłam gdyż wcześniej nażarłam się w domu po pas.
Czemu zawsze jak wyjdę z borkami to musi wyjść jakaś patologia? :D Picie w takim tępie dało znać o sobie bardzo szybko. Czas się było ogarnąć. Nawet nie pamiętam kto poległ pierwszy w boju. Nie ważne, nawet najlepszym się zdarza. Ruda, ja i kolega polecieliśmy jeszcze potem do jakiegoś klubu (nie wiem tylko kurwa po co i kto wpadł na ten pomysł..). Już na samym starcie słabo się czułam a idąc w zatłoczone miejsce gdzie żiżej miksuje chujową muze to.. moje samopoczucie uległo pogorszeniu. 3 razy kibel obrzygany. Bul i rzal.
Uznałam, że nie pasujemy do takich miejsc i nie zdziwię się jak w szkole ktoś zapyta mnie co ja tam właściwie robiłam.
W sumie.. jebie mnie opinia prostaków :)
O dziwo spotkałam tam duzo znajomych, których twarzy nie pamiętam.
A Bichen zdrapał lakier z paznokci i ma mi odkupić nowy. Piękny, błyszczący i czerwony.
Idę spać
FunnyKiller
Inni zdjęcia: Rodzinny posiłek sellieri... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24