fiszunio moje. lovelove,g o r y l u *;
nawet jeśli spóźniasz się pół godziny to jest to nieważne.
widzisz,jesteśmy tacy sami bo ja też się spóźniłam wczoraj.
a gig był śliczny w każdym calu na maksa.
ja,domi,natka i roh. pod sceną emocje sięgały mi zenitu.
szkoda że nie jestem facetem,bo chyba by mi stanął lepiej niż po viagrze.
po drugie,myślałam że normalnie umrę ze śmiechu.
umrę i nie wstanę więcej. natka w połączeniu z rohalem mnie rozbrajają
a domi jest super bo całe 90210 ma w małym palcu.
ja: ale on tego nie mówił na serio
roh: no szybka jesteś bo to chodząca ironia
ja: CHYBA LOSU
czekaliśmy 1,5h na skm bo zwiała nam ostatnia -
ale lepszego endu chyba sobie nie mogłam wymarzyć.
jacyś faceci chcieli iść z nami do centrum. a inni śpiewali o natce piosenki.
spotkaliśmy kojasa! wow.
kojas: no mam robotę teraz nie.
ja: a co robish?
kojas: no najpierw szpachluję dziurki a potem maluję ściany. przeważnie na biało.
ja&roh&nat: *na podłodze*
powrót to był playback show. potem rogal zaśpiewał ze mną mad world.
a mój tatuś powiedział że pójdzie ze mną na browara.
nie rozumiem. wczorajszy dzień chyba mi się śnił.
+no wreszcie zobaczyłam obri.
+ oddałam KOMUŚ korale. nie czerwone.
;*