dziwne rzeczy dzieją się od jakiegoś czasu. półmrok panuje w moim życiu i wcale nie zapowiada się na to aby było lepiej . dylematy, rozterki, prośby i krzyki towarzyszą mi ostatnio każdego dnia. szukam w głowie miejsca, do którego mogłabym uciec i znajduje tylko jedno, ale póki co jest to kompletnie niemożliwe. za dużo czasu wolnego, za mało motywacji do działania, zbyt wiele durnowatych myśli, które jak mole wygryzają dziury w mózgu. On- moja jedyna ostoja spokoju, sam dokładnie nie wie jak ma mi ostatnio pomagać. Przecież to logiczne. Jego obecność w zupełności wystarczy. Ale są obowiązki, rzeczy ważne i ważniejsze. Z dnia na dzień coraz krócej. Nie da się tak łatwo odzwyczaić od tego co się miało przez okragłe dwa miesiące. Ale przecież cholera każdy utwierdza mnie w przekonaniu , że jestem silna. Muszę zacząć wierzyć w to co ludzie mówią. Muszę sama uwierzyć w to, że ze wszystkim sobie poradzę. Szkoła, studia, czas wolny, On, znajomi i to cholerne wino w parku.
Na Niego choćby się waliło i paliło,
zawsze znajdę czas!