show must go on

uświadomiłam sobie, że zrobiłam sobie zaległości. dziło się tyle, a ja nic. lubię wracać do miłych chwil, a teraz nie bd miała do czego. w sumie... huh. kiedyś ubloewałam, że 2 zdjęcia na dzień to za mało, a teraz.. ostatnia notka w październiku. hm, postanowienie noworoczne? pisać! [i cośtam cośtam...]

od listopada męczę się na stażu. służba zdrowia jest zła. za 3 tygodnie koniec- na szczęście.

w szkole juz po 3 egzaminach, poaliczane na 4. grupa coraz bardziej mi się podoba, w sobotę integracja- oczywiście w Buffecie. a tak, bo kocham to miejsce <3 i uwielbiam przesiadywać tam z Hipkiem i snuć plany.. piątek był dobry, ale za krótko.

w sobotę też w Buffecie. "nie myślałam, że pójdę z kimś z grupy na piwo". no. ja też.

tam nawet palarnia jest klimatyczna!

jeszcze jeden weekend i next semestr. łoooo, zleciało.

hm, od października byłam na ładnych koncertach. wyjątkowe Myslo z nowymi kawałkami. (jestem kretynką myśląc to, co myślałam przed). No! No! No! jako początkujący zespół. a niepełne Ucho było dobre i szałciał w cyrku. mega długi koncert Czesław Śpiewa w parla. +++. ładne domysły potwierdzone w sylwestra.

no. sylwester w Zaciszu. z Hipkiem, BrionĄ, Izku i Klaudią. wizytacja kleptomanki Evay i Kędzi. jazzpiwowinowódka. i ogórki kiszone. zorba, wiklinowy zły stół i falujący dywan. trochę dziwnie, trochę miłosno, 5 dziołch, nooo <3 wątpliwości co do tego czy przyjmą naszą rezerwację następnym razem... nawet po offie nas pamiętają... a nie uciszali.. hahaha.

aha. i od wigilii jestem mamą! nikosia i takich tam różnych. pięknie. i nawet łatwo poszło. <3

brak mi podsumowania roku....