chciałbym tutaj się wyżalić, wylać łzy na "kartkę papieru" ale nie potrafię sklecić zdania.
ustna matura z polskiego wykorzystała wszystkie moje zasoby językowe do końca życia.
tyle chciałbym wam powiedzieć, ale co to da? poklepiecie mnie po plecach, powiecie "będzie dobrze" i pójdziecie.
tak wiele dylematów i rozterek w moim życiu, że już nie wiem co mam robić.
nie ogarniam tego świata.
nie trawię ludzi, którzy są niezdecydowani. nie trawię siebie.
nie znoszę idiotów tego świata, którzy mimo chęci nie robią nic. nie znoszę siebie.
nie cierpię dupków, którzy nie doceniają tego co mają, a czego ja nie mam. nie cierpię siebie.
nienawidzę kretynów, co mają "wyjebane". nienawidzę siebie.
jeden koncert, drugi koncert, jeden film w kinie, jedna dziewczyna.
setki myśli, tysiące przeciwności, miliony problemów, jedno uczucie.