Przemijanie, każdej chwili, uczuć, ludzi… Chłód i deszcz potęgują melancholię. Nie, to nie jest smutek; to po prostu zaduma, nad tym, że każdy mój oddech jest niepowtarzalny, że powieki które raz opadły na oczy, na zawsze zasłoniły to, co mogłam zobaczyć…
Brakuje mi, brakuje uśmiechniętych twarzy, brakuje iskierek radości w oczach, brakuje wiary, że przecież ten świat należy do nas, tak długo jak tu jesteśmy. Tak, dopóki żyjemy, współuczestniczymy w budowie tego, co nazywamy światem. A przecież cegły można układać bezdusznie, można z poczucia konieczności, można pod presją… ale można też z radością, z poczuciem, że robi się coś dobrego. I wtedy ma się siłę, by w przerwach tańczyć i śmiać się, przytulać i turlać na trawie…
Gdyby tak… ktoś wierzył jak ja… było by łatwiej… Gdyby tak… ktoś chciał ze mną cieszyć się życiem… było by weselej… Gdyby tak… ktoś brał za rękę… było by cieplej… Gdyby tak… Było by inaczej. A jest jak jest, na najlepszym ze światów…