Ogarnianie się. Retoryka. Umysł leci ku wspomnieniom, zatrzymuje się na chwilach błahych, których teraz brak. Apetyt coraz większy na zamknięcie się we własnym wyidealizowanym świecie, wśród wrzosów i bazi, westernach oraz malinowej herbacie. Kubuś Puchatek zaklęty w starych kasetach wywołuje dziwny smutek. Tłumaczę sama sobie świat, cały ten zgiełk, promyki, które muszą kiedyś zgasnąć, wspomnienia, które niby są piękne i dobre a jednak wbijają nóż prosto w chore na tęsknotę serce. I jakoś to jest. Jakoś.
Wszystko pozbawione sensu a jednak istnieje, trzyma się świetnie. Bo "trzeba tak żyć", "bo taka jest kolej losu", "bo taki jest świat", "bo nic na to nie poradzisz" i nie możesz się wyłamać, tak nakazują ludzie, którzy niby znają się na rzeczy. Każdy jest od każdego mądrzejszy. A ja wiem, że każdy jest tak samo głupi jak ja. Każdy ma zielone pojęcie o tym świecie. I mimo, że nic nowego nie odkryłam, to i tak jest mi lepiej.