jestem motylem, o imieniu Jasio. Byłem kiedyś słabą, nic niewartą, brzydką larwą. Zostałem odbarzony od losu niezwykłym darem - przeobrażeniem. Jednak płacę za to ogromną cenę - jestem bardzo delikatny i mogę żyć kilka dni... Pewnego dnia wyszedłem ze swojej poczwarki, rozwinąłem moje piękne skrzydła, poczułem ciepło promieni słonecznych. Odkryłem po chwili, że zostałem obdarzony mocą latania. Poczułem ogrom radości, wzbiłem się w powietrze, fruwałem powolutku z kwiatka na kwiatek. Było to cudowne uczucie! Po dwóch, czy trzech dniach, czułem, że zbliża się mój koniec nieuchronnie. Postanowiłem więc odważyć się i usiąść człowiekowi na dłoni. Nie chciałem być jak inne motyle - strachliwe, nie podejmujące wyzwań. Nadażyła się tego dnia okazja! Dwoje ludzi szło drogą przez las, podziwiając łono natury. Mężczyzna podszedł do mnie i chwycił mnie delikatnie w dłonie i podał młodej kobiecie. Ta, ucieszona, przyglądała mi się, czekając chyba, aż odlecę. Jednak ja tego nie pragnąłem, gdyż czułem się spełniony życiowo. Spokojnie siedziałem na jej dłoni, obserwując to śmieszne stworzenie. Raz po raz dziękowałem losu za ten dar, za to, że na parę dni pozwolono mi być pięknym motylem i doznać tylu przygód... Dziękuję!