Dzien dobry panstwu.
Pisze bo mi sie nudzie.
A pozatym jutro do polski nad jezioro, wiec nie bede miala dostepu do neta do niedzieli wieczorem...
Czas jakos leci, ale stanowczo za wolno. Jeszcze 2 tygodnie musze jakos przezyc. Za dwa tygodnie o tej porze bede ubychac wszystko do torby...
Jakos idzie i nie jest najgorzej.
Zyje w takim stanie oczekiwania, nie chca o niczym myslec, bo i tak nie umiem dojsc do zadnych wnioskow.
I juz pomijam fakt ze w glowie mam tysiace pytan na ktore nie umiem odpowiedziec.
Boje sie tego co bedzie i jak to wszystko bedzie wygladalo.
Ael chyba wiem tylko tyle ze kocham.
I ze chce z nim byc ale pod jednym warunkiem.
A mianowicie takim ze oboje sie w to zaangazujemy na sto procent...
Inaczej nie ma sensu....