Cela pogrążona była w półmroku, tylko przez malutkie okienko na przeciwległej ścianie wpadały nikłe promienie słońca. Łańcuch wżynał się w delikatną skórę na nadgarstku, gdy obejmowałam rękoma kolana. Plecami dotykałam zimnej ściany, po twarzy spływały łzy. Znowu, znowu musiałam przeciągnąć strunę. Rany na brzuchu to za mało? Albo rozcięty policzek? Widocznie tak. Nie po raz pierwszy siedziałam w tej samej celi, gdzie nawet marzenia nie chciały spać, a z której już dawno uciekła nadzieja niewinnych dziewczyn. Potwory bez serc - oto jakie naprawdę były nasze nauczycielki. Kobiety potwornie skrzywdzone przez mężczyzn. Dlaczego teraz przelewały całą złość na nas? Jakbyśmy to my zawiniły? Co ja złego robiłam, mówiąc tylko, że nie będę ich niewolnicą? Odpowiedź - to samo co każda, mówiąc czasem o wiele gorsze rzeczy. Po prostu się sprzeciwiłam. Tylko, że to nie boli. Dopiero kara okazuje się nie do zniesienia.
Fragmencik mojej beznadziejnej twórczości;)