na razie basta ze zdjęciami ze mną,
na koncercie było zajebiście, coma dawała rade, dzięki wszystkim co byli : *
jak juz tu jestem to napisze jak wracałem z koncertu
było lekko po północy, wracałem mało uczęszczaną droga prowadzącą nad zalew
lekko wstawiony, w ręce paliwko w puszce,
ide sobie spokojnie chodnicznkiem, cicho jak na cmentarzu, co raz tylko taksówka przejedzie,
wkoncu mija mnie co? niebieska lodóweczka a w niej dwaj panowie służb porządkowych,
zatrzymali sie przede mną, dobry wieczór, dobry wieczór, skąd to wracamy, gadka szmatka, juz mieli mnie spisywać (cały czas paliwko w ręce),
i w tym momencie z pobliskich krzaków wyłonił się pijaczek i zatoczył sie na środek ulicy...
spytali jeszcze tylko czy daleko do domu mam, skłamałem że 300 metrów (było jeszcze z 1,5 km),
panowie zajęli się pijaczkiem i o dziwo puścili mnie hyhy,
jaki z tego morał?
1.gópi ma często farta
2.czasami pod mundurem jest człowiek
3.nie noś otwartego piwa w kieszeni spodni bo bedziesz mieć cały t-shirt w piwie
tyle, to najdłuższa notka jaką napisałem,
bye.