"So this is Christmas
And what have you done
Another year over"
Nie lubię w prawdzie Lennona, ale czuję, że muszę się podlizać pewnej osobie, która zrugała mnie ostatnio za pomylenie Lennona z Jose Maria Bakero, a która być może tutaj zajrzy.
W prawdzie już po świętach, ale należałoby jakoś podsumować ten kończący się rok. Nie był najlepszy nie był najgorszy, nie był też najlepszy. Jak każdy poprzedni i chyba każdy następny, który być może będę miał okazję przeżyć. W tym roku mimo wszystko coś jednak chyba w sobie przełamałem. Nie zrealizowałem ani jednoego z moich noworocznych założeń, w których zgadzałem się z Borucem ("rzucę papierosy i przestanę pić wódkę, schudnę dwadzieścia kilogramów. Zrobiłbym też coś dla świata. Załatam czarną dziurę, powalczę z głodem w Etiopii. Zostanę też wolontariuszem Czerwonego Krzyża".) Papierosów i alkoholu nie rzuciłem bo z fajkami nigdy nie miałem bezpośredniego kontakt, a od alkoholu stronię. Mówiąc o schudnięciu, to jest to kolejny rok kiedy ponoszę sromotną porażkę. Trzeci rok pod rząd zakładam sobie, że schudnę, a potem co ? Dupa, rośnie a na wadze coraz większe liczby. W tym roku stanęło na 82 kg przy 186 cm. Według statystyki wszystko fajnie prawidłowo, ale wedle przysłowia - są trzy rodzaje kłamstwa : małe kłamstewka, duże kłamstwa i statystyki. I tak jest. Źle się czuję ze swoimi kilogramami i po raz kolejny brakuje mi samozaparcia(?), chęci(?), systematyczności(?). Niby wyjdę raz czy drugi na boisko pokopię, ale jak mam już robić coś z większą systematycznością np. 5 dni pod rząd wychodzić i grać w tą nogę, czy jeździć 5 dni pod rząd na rowerze na Głębokie czy choścy na błonia, to najzwyczajniej mi się tego nie chce. Co dziwne (przynajmniej dla mnie) nie czuje też jakiegoś super przywiązania do kompa więc nie moge powiedzieć, że dupa mi rośnie od siedzenia nad grami czy coś w tym stylu. W wakacje zostawiłem kompa na 3 tydnie wyłączonego i jakoś nie miałem jaichkolwiek problemów w stylu "o już muszę wejść, i sprawdze fejsa, nk, gg, skype, poczte i bóg wie co jeszcze". Jeżeli chodzi o ratowanie świata czy walkę z głodem to może i jestem jakimś odmieńcem, ale nie oczuwałem żalu w żadnej, ale to kompletnie żadnej sytuacji, która nie dotyczyła mnie bezpośrednio. Zaczynając od początku roku to tak: po raz kolejny zbojkotowałem WOŚP, bo nie czuję jakiegoś tam zaufania do Owsiaka i jego akcji. Jak dla mnie to powinien być raczej powód do wstydu niż do dumy, że naród potrafi (i poniekąd jest zmuszony) skrzyknąć się i zebrać więcej kasy na dofinansowanie i wyposażenie w potrzebny sprzęt szpitali, niż rząd kraju, który zbiera podatki od całego kraju. Następnie nie ruszyła mnie wcale tragedia Haiti. Nie wysłałem sms, ani nic nie zrobiłem w ich kierunku. Następnie był wspaniały i zapewne czczony przez niektórych Smoleńsk. Jak dla mnie winny jest tutaj tylko i wyłącznie jeden człowiek, który przez to, że nie potrafił się dogadać z innym facetem, który ma odpowiadać za nasze państwo, obezwładnił ten kraj na kilka następnych miesięcy. Ale, że "ciemny lud wszystko przyjmie" jak mawiał kiedyś p.Kurski, ów człowiek pochowany został obok wieszczów narodowych i ludzi, którym on sam conajwyżej gówno z buta mógłby zeskrobać. Później była pierwsza fala powodziowa. Jak komuś było za sucho to poszła jeszcze druga, a potem były jajca, bo było 38 w cieniu i się zdychało. Niczym się nie przejąłem. Nie przejąłem się ani tą powodzią, ani suszami. A bo to piersze susze i pierwsze powodzie, jakie w telewizji pokazują, żeby ten "ciemny lud" omamić ? Co do "pomocy Etiopczykom" to chyba takim naszym lokalnym Etiopczykiem może być Kacperek, dla którego zbieramy kapsle. I to chyba jest rzecz z której jestem z siebie dumny, bo cały czas zbieram kapsle i na ile mogę pilnuję tego.
Przed nami cóż, kolejny rok. Rok zmian. Ja tam wszystkim (a chyba mogę też nieskromnie życzyć tego sobie) życzę szczęścia i powodzenia w rodzinie, wśród znajomych, w miłości, w samotności, w swoich dziwactwach, zaletach a także przywarach. Ale przede wszystkim życzę samozadowolenia z samego siebie, oraz swoich wyborów. Szczególnie w tym nadchodzącym roku zadowolenia z wybranej szkoły. Być może kiedyś spotkamy się jeszcze, nawet jeżeli nie będziemy chodzić do tych samych szkół, pójdziemy na różne studia, znajdziemy sobie różne zawody. W końcu Szczecin to taka nasza mała wiocha z tramwajami.
"A very merry Christmas
And a happy New Year
Let's hope it's a good one
Without any fear"