wychodzi na to, że traciłam czas. szkoda, że doła mam od końca ferii, a dopiero teraz uświadamiam sobie, że to bez sensu.
kocham to, że pani od wf-u mnie chwali i kocham moją kolejną szóstkę <3 opłaca się nie opierdzielać! w głośnikach led zeppelin, teraz gitara, trochę nauki, matmy, kąpiel i ogarnę piórnik i telefon, bo mam teraz manię porządków. denerwuje mnie ta gorzka kawa, ale jak kupię słodzik, tak jak ostatnio, to i tak zastąpię go cukrem, bo jest ohydny. chyba czas na zmiany w moim życiu, stylu, rozumowaniu, zachowaniu.. we wszystkim. to dobrze. szkoda tylko, że do niczego nie mam ostatnio entuzjazmu. to chyba mój gorszy tydzień, nie lubię tak. Jutro pierwszy dzień wegetarianizmu!
bilans:
kanapka 250
kanapka 250
kasza 400
trochę sosu (never again!) 100
razem : 1000/1000 (zaokrąglone ofc)
+ ćwiczonka
ukradzione chyba z iPoda samego Boga!
-