" Pojawił się jak przydrożny krzyż wyrosły z ludowej pobożności. Z tej naprostszej potrzeby wiary w kogoś i coś. Z pragnienia wiary, że zawsze jest jakieś potem. Nie tylko wieczne, ale to najprostsze. Jak wiara w pusty grób czy codzienny powót do mieszkania, w którym ktoś czeka. Pojawił się jak opowiedź na każde pytanie, jak pewność, że zawsze jest jakieś jutro, niezależnie od jego istnienia. Tylko pech chciał, że pojawił się akurat w czasach bez Boga(...)"