Jadę wczoraj z kolegą tramem i wsiada brudas (arab). Obok mnie było wolne miejsce, więc podchodzi i pyta mnie głosikiem jak pizda czy może usiąść, to mowie, ze tak. Na którymś tam kolejnym przystanku widzi kolegów więc wstaje i z morda ich woła. W momencie w którym ich zobaczył, z małej, trzęsącej się jak osika cioty zmienił się w prawdziwego twardziela. Głos mu się obniżył, nie patrzał już wzrokiem zbitego psa itd.
Nie ma to jak to koledzy za plecami :)