Ludzie mają rację. Rozdrapane rany bolą bardziej niż w chwili gdy są zadane.
Cóż, okazuje się, że Dobranocek był dla mnie zbyt ważny...
Wystarczył widok jego siostry. Wystarczyli ci sami rodzice, by po półtra roku urodziła się tak podobna... A jednak inna.
Dobranocek był wyjątkowo niski. w wieku 9 miesięcy miał może 60, 70cm. Miał niebieskie oczy, i janso szarą sierść w ciemne i jasne plamki. Jego sierść robiła się z czasem coraz jaśniejsza, lecz zdaje się ze zostanie taki tarantowato- dereszowaty. Trudno bylo zdobyc jego zaufanie, aż nagle, gdy zaczęłam zwracać na niego więcej uwagi, zaczął podchodzić coraz bliżej, i bliżej.
Aż go pokochałam
Dollina jest z wyglondu całkiem inna. Cała ciemna, chodź na zadzie pojawia się już jej ciemna siatka, prawdopodobnie będzie takiej maści jak Karteczka. Już teraz jest wysoka, i chodź jest urodzona około maja, jest już wyższa niż Dolly- mama, będąca kara, wpadajaca w skarogniadą, lub karą płowiejącą.
Łączy je tylko pare szczegółów, lecz tak ważnych, że nie mogę inaczej:
Wiedziałam że tęsknie. Wiedziałam od początku. Ale nie ze aż tak pokochałam tego brzdąca.
W Mikołajki minie rok, od kiedy 3 z najfajnieszych 4 koników, zostały sprzedane na Litwę. Jedyne co wiemy, to to, że Karuzela się oźrebiła, i urodziła ogierka. Ale to tylko tyle. Tak mało...
Ale czemu to wszystko piszę. może zacznę od początku.
Z końcem ostatniego dnia roku szkolnego, dostałam olśnienia na rojekt edukacyjny- obowiązkową pracę, którą musi stworzyć każden, by pójść do następnej szkoły. Pomysł? Stworzyć projekt na temat zachowań koni. Dlugo myślałam gdzie by pozwolili nam kręcić, Ugadałam się nawet, jakby co, z Julką, by kręcić jej esterę, ale wyszło inaczej.
Początek roku szkolnego. postanowiłam kręcić kucyki. Te ze straej wsi. Poszłam do naszej nauczycielki od Biologii ale stwierdziła, że nie ma dość czasu, by tworzyć z kimś projekt, i zaproponowała byśmy poszły do drugiej biolożki., bo uważała że pomysł jest świetny, i bardzo orginalny.
Poszłyśmy, dogadałyśmy się, a potem i ja i doma, poszłyśmy naciągać Renatę i Sylwie do tworzenia.
Wyglądało to tak, że póki nie powiedziłyśmy Renacie, że chodzi o kręcenie KONI, to nie była pewna. Dopiero słowo "KUCYKI" ją przekonało. Sylwia zdecydowała się po chwili zastanowienia.
Z historii które usłyszała od Renaty, Monika- jej przyjacióka też się zdecydowała pójść
Dziś byłyśmy znowu. na szczęście, pare minut potem dostrzegłyśmy samochód właściciela. Jak głupie pobiegłyśmy do niego, po czym opowiedziałam w czym rzecz.
Okazało się, że po 3 latach, dalej mnie pamiętał. Pierwszy raz, byłam u niego tak dawno, i wtedy pozwolił nam wejść do kucyków. Ale to było przeżycie! Mogłyśmy pobawić się i zaglaskać na śmierć żywe miśki!
Potem byłam u niego 2, 3 razy w roku- gdy trafiłam na chwilę gdy łapał konie do stajni, czasem prosił mnie o otworzenie furtek, i zagonienie ich tam.
A teraz, kiedy od pół roku mnie nie widział, dalej pamiętał kim ja jestem! Byłam pewna, że dużo przychodzi do niego takich małych wariatek jak my, i pyta "czy może się pobawić??"
Ale może pamiętał nas dla tego, że nie zahcowywałyśmy się jak małe dzieci, chodź było to tak dawno. Sam nam zaproponował wejście do kucyków.
A teraz, stwierdził, że jak najbardziej możemy je filmować, i obserwować. Do tego, powiedzia, byśmy ich nie płoszyły, tylko traktowały spokojnie, i "socjalizowały je" Obiecał też, że poszuka zdjęć tych kuców u siebie, i pozbiera informacji o ich rasie, bo to nie sa szetlandy, a pewna odmiana miniaturowych koników. Ale obiecał nam jakby co pomóc. I powiedział, byśmy wchodziły też na odziellony od reszty padok Nerona, Dolly i Dolliny. i sie zaczęło. Chwilę pocieszyłyśmy się neronem, a potem...
Usiadłam i spojrzałam w kierunku Dolliny. Wysunęłam do niej rękę z marchewką ale bardziej, jak zwykle ciagnęło do marchewki jej matkę. Wtedy cmoknęłam, a Dollina na mnie spojrzała.
Nawet nie pomyślałam. poprostu nagle przeszedł mnie dreszcz, a pod powiekami zaczęły mnie piec oczy. Najpierw starałam się uspokoić, ale potem, nie opanowałam się, i łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach. Już po chwili dziewczyny zaczęły próbować się dopiero dowiedzieć o co chodzi, lecz to Doma jako pierwsza odgadnęła moje myśli. Było to dziwne, bo nawet ja nie wiedziałam czemu płacze. Dopiero te 3 słowa które padły z jej ust, mi to wyjaśniły, a wtedy tylko poczułam jeszcze większy żal.
"Chodzi o Dobranocka"- i straczyło, bym zaczęła sobie wyrzucać, czemu nie przyjechałam ten tydziń wcześniej by się z nim, Karuzelą i Dorotką pożegnać. Przyjechałam miesiąc po ostatnich odwiedzinach ich małego stadka. Nigdy więcej nie popełenię tego błędu.
Dollina miała podobne oczy- nie były nibieskie, jak mojego malucha, ale tak samo bystre i wesołe. Tak samo nerwowa. Tak samo mało ufliwa.
Udało mi się ją dotknąć dwa razy. Pogłskałam ją opuszkami palców, w chwili gdy dawałam jej marchewkę. Potem biedna odchodziła, dalej nie znając ludzi.
Ale mam nadzieję że to się zmieni. Musimy tylko trochę poprzebywać w samotności.
No ale tak, to wciąż dotyka mnie wspomnienie Dobranocka. Zaprzysięgłam sobie jendak, że będę pracowwać tak długo z Dolliną, aż mnie nie zaakceptuje...
I koniec kropka...
___________
WYbaczcie za tasiemca, ale pisałam to wręcz jak powieść. Może tak brzmii, ale wszystko to prawda, więc macie zdjęcie autorstwa Sylwii Seroczńskiej :)
Inni zdjęcia: Królową nocy bądź bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24