Nie powiem, że jest mi łatwo, zwłaszcza, że wczoraj mogłam zaśpiewać wesoło "raz dwa trzy, dziś kolacją rzygasz ty!", ale NIE PODDAJĘ SIĘ. Próbuję przekierować ten zdziczały sposób myślenia. Uwierzcie, że robię co mogę. Wykasowałam z dysku wszystkie zdjęcia chudzielców. Mordowałam się z tym, ale wreszcie wzięłam głęboki oddech i puf puf do kosza i opróżniłam go. Powinnam zrobić to samo z zawartością mp4, ale to już dużo trudniejsze wyzwanie. Jeszcze nie czuję się gotowa, aby wykasować te wszystkie piosenki... A powinnam. Nie chcę mieć styczności z niczym, co przeszkadza mi w celu... Próbuję też "przeinstalować" umysł. Wpajam sobie do głowy hasła "Lepiej być wysportowaną i zdrową, niż chudą i głodną"... tylko, że tego typu hasła wchodzą dużo trudniej niż te typu "nigdy nie możesz być wystarczająco chuda". Moja psychika broni się... Patrzę na ładnie wysportowane dziewczyny, i myślę sobie "gruba, brzydka... fuj", a zaraz potem wmawiam "idealna sylwetka. idealna...". Ciągle się ze sobą wykłócam. Straszne to!