siema.
że niby już wakacje?
dziwne, mam wrażenie, jakbym jutro z rana musiała opuścić moje kochane łóżko i grzeczniutko skierować się w stronę szkoły.
aż mnie skręca na myśl o ponad sześćdziesięciu dniach wolnego.
taki mały planik na nudę już utworzyłam - blog, nauka włoskiego, basen i książki.
niezła wena mnie naszła, spisałam trzy rozdziały w ciągu 48 godzin, miracle.
czuję dziwne ciepło w brzuchu przypominając sobie o F6 w Sofii. :D
gwarantuję, będzie medal i FAPTIME <3
a w dzisiejszym meczu finałowym ME obstawiam makaroniarzy, tak jakoś.
zdecydowanie za dużo myślę o zielonookim, aż mnie sprośne sny nawiedzają. :>
ale japa się cieszy na wspomnienie tego dzisiejszego, aż dziw, że pamiętam caluśieńkiego. :D
niedługo do Gniezna, w tym tygodniu planuję także kino i ten wymarzony basen. <3
stęskniłam się za robieniem tej wodnej dwudziestki, really.
znowu kolorowe końcówki czy cały łeb na wiśniowo?
pomyśli się jeszcze. :>
zdjęcie - kaczy ryj + kaczka na ławeczce, się dobrało.
Kala.