siema, siema.
nie chcę mi się opisywać poprzednich dni i długiego weekendu.
powiem tylko tyle - przed zbiorową nudą uratowała mnie w sobotę Marta. :D
a przedwczoraj z Alicją i trochę z Gochą. <3
paprykowe Laysy popijane mlekiem czekoladowym nadal mi się odbijają. xD
planujemy wakacje, że hej!
kochany kuzyn przyjedzie jakoś w lipcu, bo 'nudzi mu się w domu' - jejciu, żal mi go jak psiego gówna leżącego na chodniku <ok>
następnie Płock, dwa tygodnie przed telewizorem, gdyż IO, i koniec sierpnia nad morze. :3
jeszcze spotkania z mordkami dojdą stuprocentowo. :*
niedługo z tatą na zakupy, kibicowskie zapasy muszą być! :D
najpierw Polska - Kanada w siatkówkę, następnie Polska - Czechy w nogę. <3
inaczej mówiąc - początkowo jaranie się Bartmanem, później Lewandowskim. *-*
stzeliłam przysłowiowego pokerfaca, wchodząc na fejsa.
MOJA SIOSTRA W ZWIĄZKU I JA NIC O TYM NIE WIEM?! O_O'
dobra, dzisiaj wytworzę małe piekiełko podczas meczów. dla siostry zawsze wredna! xD
lecę sprzątać pokój, ciao.
zdjęcie - bitch please, jakie usta.
słońce napierdala, a piegów przybywa, fuck.
Kala.
+ ja wiem, że tekst o pingwinach był epicki, ale żeby od razu literackiego Nobla? oo'