photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 MAJA 2010

Zaskoczony cywilizacją?!

Po trzech dniach na biwaku poza światem.

 

Stoczyłem bitwę, cóż to był za bój! Woda lała się zewsząd pokrywając niebieski brezent rozgciągnięty między drzewami gdzieś w lesie. Rozbudzony drużynowy nie spodziewał się tak gwałtownego przebiegu ulewy, który za chwilę miał go zaskoczyć. Podmęczony całonocną wartą przerywaną chwilowymi drzemkami na kocu i karimacie, szybko zebrał myśli skupiając je na swoim celu, pokonaniu żywiołu. Zerwał się rychło i spojrzał na zegarek, dochodziła już czwarta i nieba stawało się coraz jaśniejsze. Rozejrzał się dookoła czy wszytsko jest na swoim miejscu. Z jednej strony normalne, a z drugiej nie potrzebne, bo komu by się chciało w tak okropną pogodę podchodzić w środku nocy skautów. Gdy dotarło do niego, że z rzeczami obozowiczów nic się nie dzieje, ruszył w kierunku swojego namiotu rozbitego u podnóża wału na którym czuwał do tej pory. Zejście było już mocno przesiąknięte wodą i stało się śliskie do tego stopnia, że poślizgnął się lekko ale utrzymał równowagę. Dochodząc do namiotu włączył latarkę i zajrzał przez firankę pełniącą funkcję moskitiery. W środku nic się nie zmieniło, po prawej dalej zalegał śpiwór złożony o poranku w nieforemną kostkę, a obok niego polarowa bluza, żółty kosz z jedzeniem i ręczna piła do drewna. Pod nogami druha leżała "babcia", czyli obozowy szpadel. Jedyną zmianą w tym statycznym układzie był ślimak wędrujący przy tylnej ścianie siedziby drużynowych. Nie dostrzegając nieczego nienaturalnego, Przemek przeszedł na drugą stronę wału, gdzie nocowali obozowicze. Namioty musieli przenieść tam zeszłego popołudnia. Drzewa po którymi nocowali, bardzo zabrudziły namioty upuszczając coś w rodzaju gorzko-ostrego sosu, smakującego podobnie do ekstraktu w zupkach chińskich. Światłem latarki omiótł obóz spoglądając uważnie na lewo i prawo, a potem kilkoma miarowymi susami wrócił pod brezent. Obok płachty tliło się ognisko obudowane z dwóch stron cegłami, a przykrytem suchym pniem, który przy każdym wyższym płomieniu tracił kawałek ze swojej struktury żarząc się przy tym na czerwono. Taka konstrukcja sprawiła, że nawet przy najgorszym deszczu który miał za moment nastąpić, ogień nie zginął ugodzony przez wielkie krople ulewy. Drużynowy dorzucił do "piecyka" trochę drewna przygotowanego karnie przez starszy zastęp i zasiadł po raz ostatni tej nocy na kocyku, który służył mu wcześniej za legowisko. Ognisko wypluło z siebie trochę więcej dymu niż do tej pory, a po chwili nad czerwonymi kawałkami drewna pojawił się żółto-pomarańczowy płomień.

Deszcz zaczął się wzmagać...

pzdr

Komentarze

~malgosia normalnie tolkienowe opisy, weź się za książkę!
;]
05/05/2010 15:16:12

Informacje o explorer


Inni zdjęcia: Peru zzachmur509 mzmzmzAu regime [fr.]. ezekh114Czerwony kurdupelpunk1477Wieczorne słonko nad jeziorem :) halinamLilia inaczej judgaf2025.07.24 photographymagicGothic lastdaylight:) dorcia2700Frigo [fr.]. ezekh114