Weekend majowy w sumie nie różnił się niczym niż wszystkie inne teoretycznie wolne,długie weekendy.A czemu? A temu,że połowę czasu tego weekendu spędziłam w pracy.Wczoraj tylko 11 godzin...Taaaa....Wróciłam i padłam na twarz.Dziś nie mam siły poruszyć żadną kończyną...
A jutro do pracy.I do końca maja totalny zapieprz.Plus dwa zjazdy w maju,tydzień po tygodniu.Już wiem,że dwie imprezy rodzinne mam spisane na straty i mnie nie będzie.Super.Polecam wszystkim pracę w kulturze
Przez to, że w pracy mam zapieprz i w ogóle jest kiepsko to...wyżywam się na innych.I kłótnie i nieporozumienia, bo ja sfrustowana. Tak to chyba działa...
Jeszcze jeden dodatkowy stres w maju...Wszystko się lipnie układa...
A dziś sypie śnieg.Chyba pierwszy raz w życiu widzę w maju śnieg.I to jakie wielkie płaty!! Skandal
Mam tydzień na dokończenie jednego mgr...Ojjj żebym ja wiedziała,że tak się potoczy moje życie to nigdy bym sobie tego na łepetynkę nie brała.A teraz...W piżamie zwlokłam się i dawaj do pisania.A mam taką fajną książkę...akurat na deszcz i na dźwięk kropel uderzających w moje okno..