Czas troszeczkę sobie przyłożyć, ze względu na opieszałość, a może jej zupełną odwrotność, nie wolno zbyt mocno sobie folgować, ot co. Czas nacisnąć exit, a później już tylko oddać się radosnej walce z ciekawością. Świata. No, czegoś w ten deseń.
Póki co aura sprzyja stanom depresyjnym, co w moim przypadku zazwyczaj kończy się radosnymi ograniczeniami, jednakże tylko dla mnie samej. Tak więc ograniczamy (się?) z każdym dniem, by znów wkroczyć na ścieżkę na której można czuć się bezpiecznie. Dobrze znana od wielu lat, z drugiej strony pokonywana z dużą dozą niepewności. Bez nadinterpretacji, praca nad ciałem aczkolwiek w niekoniecznie najzdrowszych ramach.
Zagłębiam się ostatnio w elektroniczną literaturę, stąd znów głowa pełna wzniosłych frazesów.
Praktyki o dziwo mijają wesoło, okazało się nawet, że mam dar przekonywania. A może był to powszechnie stosowany przymus w wersji soft, nie ważne. It works.