Dzień zmarnowany, ponieważ nie byłam w stajni. Rodzice zmusili mnie do 'rodzinnej niedzieli' i rajdu po gminie rowerami. Padam, nie czuję nóg. Już jutro na cały dzień do stajni i taką dobrą passę ciągniemy aż do środy włącznie. Nie mogę się doczekać. Czas na trzy dni intensywnej pracy z Omegą, Prymusem, Prymulką.. Zobaczymy czy za plecami Szymona i Patryka da się zrobić coś z Lirą na spokojnie bez kopania jej i bicia wodzami. Mam swoje sposoby. Wszystko opowiem jutro. Póki co odpoczywam sobie. Po 12 maja jedziemy do Decathlonu po cukierki dla koni, podkolanówki i może jakiś grzebień do grzywy i ogona. Muszę też popatrzeć na ceny czapraków i kantarów. I czas kupić białe bryczesy. 3 miesiące do ścieżki huculskiej.. A za miesiąc zawody w Iskrze. Trzeba spiąć tyłek i porządnie się przygotować.
Ave.