Kolejne +200 do kultury, bo w sobotę poszłam do teatru, co prawda nie na tą sztukę, na którą się pisałam, nie pamiętam jej tytułu, ale ważne, że byłam. Bazyl mnie rozbawił dając dwa dni na wykucie tego, co powinniśmy przerobić w ciągu dwóch lat, ale nie przerobiliśmy, co zaskakujące raczej nie jest. Miałam pisać częściej, ale nie wychodzi mi to zbyt dobrze. Ostatnie wieczory bowiem spędzam nad książkami, ze słuchawkami w uszach, a codziennie rano ledwo, co zwlekam się z łóżka, coraz częściej wstając stanowczo za późno. Dajcie mi już Święta. Albo chociażby weekend, taaak, weekend. <3
In the far off distance
As my taillights fade