Nie wiem jak ja się nauczę na nowo prostować włosy do szkoły.
W końcu ruszyłam dupę.
Mniejsza, że wsiadłam na rower tylko po to, żeby jechać po chipsy.
No i maluję moje koty na ścianie, bo szkoda mi kasy na naklejki, a poza tym...
Później będzie: łaaał, o jaaa, suuuper, ale extra, sama to namalowałaś?
Co jest całkiem miłe, gdy tylko przestanie się myśleć o tym, że INNI, CI PRAWDZIWI ZDOLNI LUDZIE
wymyślają własne projekty i mają własne wizje :o
Czego o sobie nie mogę powiedzieć, bo zdarzyło mi się to raz.
Jakoś w 2009 roku pod wpływem silnych emocji.
Ale w sumie założmy, że ważny jest efekt końcowy, czyli koty na ścianie.
Kropka.