Byłam zagubiona,pod powiekami czaił się mrok.Niewypowiedziane słowa osiadały na wargach niczym kurz na starych,dębowych meblach.Nie byłam świadoma swojego oddechu.Nie byłam świadoma,że tęsknię za czymś,czego nigdy wcześniej posiadałam.Tęskniłam za Tobą.I przyszedł dzień,w którym odnalazłam Ciebie,między cichymi drgnięciami swojego serca.Kuliłeś się w najskrytszych zakamarkach w oczach kryjąc nadzieję na swoje odnalezienie.Jak dziecko drżąc z podniecenia otuliłeś ramionami moje porcelanowe ciało.Cichy chrzęst zagościł między nami...Odgłos potłuczonego szkła i ten zgrzyt łamanych kości.Zmiażdżona natłokiem uczuć rozsypałam się pozostawiając na Twych dłoniach ostatnie szczątki rzęs.Nigdy więcej mnie nie ujrzałeś.
Odwagi mi brak.Odwagi mi dodajcie,proszę.