Hura, hura ! Przyszła zimaa !
Mhm, bardzo się z tego powodu cieszę... tak bardzo, że podchodząc do okna i widząc ten lekko tańczący śnieg prowadzony przez wiatr udało mi się tylko przyjąć do wiadomości z niewielkim grymasem na twarzy, że zima zagościła już na dłużej.
W innym przypadku bym się ucieszyła. Bieganie po 1-metrowym śniegu, tarzanie się w nim, rzucanie w siebie starannie ugniecionych kulek śniegu, a przeplatane to wszystko beztroskim śmiechem, zmarzniętymi policzkami i różowym nosem.
No ale przecież nie będę biegać tak sama. Pomyślą jeszcze, że zwariowałam, co w sumie nie byłoby wielkim zaskoczeniem.
Ale budząc się znowu i mając w pamięci kolejny niemiły sen, ociekający nieprzeciętnym realizmem i... takim uczuciem, że wszystko przepadło, na zawsze... nie, wtedy nawet piękny, śnieżnobiały widok nie jest wstanie mnie ucieszyć.
Nie jestem pewna, ale śniło mi się, że umieram. Może sen ten spowodowany był, że pół nocy myślałam o przeróżnych sposobach swojej śmierci i jej następstwach?
Tak... tylko, że rozmyślanie o tym, a działanie w tym kierunku to dwie różne kwestie, wiem. Gdybym chciała popełnić samóbójstwo, nie pisałabym tutaj o tym.
A może pewnego dnia, ze zdziwieniem na twarzy, ktoś znajdzie moje ciało pozbawione kompletnie mimiki i temperatury 36,6 z myślą "przecież to była taka spokojna dziewczyna", nie wiem.
Chyba powoli wygasam...