siabadaba. Wikroria niczego sobie nieświadoma jest po kolanka w wodzie. Jeszcze nie wie,że za dwa kroki wpadnie po cycki. Niemcy. Jezioro. Płatne jezioro<lol>
dzień dwudziesty ósmy
hahahhahahahha.Jakie to było komiczne dziś xD
Tak jak wczoraj zaproponował Alan, poszliśmy przedstawić mnie oficjalnie jego matce.
-Mamo, to jest..- Alan
-Przecież my się znamy! to tę dziewczynę polubiła Dejzi!-mama Alana.
-nie tylko Dejzi.-Alan
-Ale numer! polecę po Franza! -dodaje mama Alana i znika.
-Mówiłem ,że nie będzie tak źle.-usmiecha się i przytula mnie.
-Alan! zaraz wróci Twoja mama!-mówię z naganą w głosie.
-Daj spokój, przecież ona wie, że jesteśmy parą.-nagle Alan robi krok do tyłu, ciągnąc mnie za sobą.- Masz telefon w kieszeni?
-Nie mam nawet kieszeni,czemu pytasz?-nie uzyskuje odpowiedzi, bo z impentem wpadamy do wody.- CZYŚ TY OSZALAŁ?!-dre się na niego, a on podły nie ukazuje żadnej skruchy, tylko śmieje się jak szalony.Woda w jego basenie jest lodowata, więc wściekła z niej szybko wyłaże. Stoje na krawędzi basenu z założonymi rękoma, i nagle ponownie wpadam do wody.wynurzam się, patrzę, a tam.. tadaa. ojciec Alana.
-nie daleko pada jabłko od jabłoni.-mówie, i dostrzegam, że mama Alana, z tyłu swojego męża śmieje się.Siadamy w ogrodzie przy stole, Alan otula mnie ręcznikiem, i jemy śniadanie. O dziwo, napradę nie czuję żadnego skrępowania, czy też zawstydzenia. Po śniadaniu,H. Franz<ojciec Alana> wraca do pracy(jest malarzem, i akurat wykonuje pilny projekt, jak to sam powiedział "zlecony na wczoraj"),F. Kathrina znika pod pretekstem wyprasowania firan, więc zostajemy sami. Ściagam mokre ciuchy, pozwalając im schnąć, a sama w kostiumie kłade się na leżaku, Alan zajmuje drugi i sobie rozmawiamy.
-Zamierzasz ponownie opalać przód?-pyta Alan.
-nie martw się, nie spalę sobie drugi raz brzucha.
-No ok.Chyba wiesz co robisz.-dodaje i podnosi się. - poczekasz tu na mnie, czy jedziesz ze mną po Twoją mamę?
-A to juz czas? -też się podnoszę, ale przypomina mi się,że mam całe ubrania mokre.-Zostanę, jeśli nie masz nic przeciwko.
-Tylko się nie spal-mówi, całuje mnie w czoło i wychodzi.
-Dobrze , tato! -krzyczę jeszcze za nim, ale i tak opalam się dalej. Mija może z pół godziny,a jakis cień pada mi prosto na twarz. Widzę pochylającą się nade mną siostrę.
-Juuuuuż?-jęczę. -Gdzie Alan? Gdzie mama?
-Alan przedstawia naszą mamę swojej. mogę pływać?
-nie. Zejdź mi z słońca.-nadąsana schodzi i siada w kącie.
-Moja mama mówi,że świetnie pływasz- mówi do mnie chwilę później alan opierając się o drzwi do ogrodu.
-Przecież ja dziś jeszcze nie pływałam!
-No właśnie.- odpowiada i rusza w moją stronę.Wyciąga do mnie rękę,z jękiem żalu podaje mu własną i wstaję.Ehh.opalanie musi poczekać.Wprowadza mnie do domu,do łazienki.Zamyka za nami drzwi.
-ee..co zamierzasz zrobić?-pytam zdezorientowana
-Spójrz w lustro.
-Ale..
-Spójrz w lustro.-powtarza,więc robię to co mi każe.I nie wiem czy zacząć się śmiać,czy płakać.
-Ale ze mnie burak.-odpowiadam i dotykam spalonej twarzy, dekoldu i rąk. krzywię się.
-Przez grzeczność nie zaprzeczę.-sięga po jakiś balsam czy olejek i zaczyna mnie smarować.A ja ponownie czuję się jak pięciolatka.
-Mogę to zrobić sama.Potrafię o siebie zadbać.
-Właśnie widzę.-odburkuje mi.Chwytam jego rękę.
-Alan, o co chodzi?
-Ja..ja..-jąka się.-To Ty mi powiedz o co chodzi.Byłem wczoraj u Ciebie późnym wieczorem pod domem.
-To czemu nie wpadłeś?Przecież czekałam ! Do trzeciej zastanawiałam sie , gdsie się podziałeś
-Bo zderzyłem się z wychodzącym Marcelem.-wypuszcza głośno powietrze.-ponieważ nadal nie dostrzegam problemu,informuje go o tym.-Wika nooo.Jestem o ciebie cholernie zazdrosny,a ten dupek szczególnie mnie wkurza.Co on robił u ciebie do 23?
-Uczył się Polskiego.-Alan milknie.Ja milknę.
-Czy Wy..Czy Wy..?
-NIE!-odpowiadam gdy zdaje sobie sprawe o co chciał zapytać,i dostrzegam,że Alan po raz pierwszy od kiedy go znam czerwieni się.
-Ale ze mnie głupek,co?
-Pewnie dla ogółu tak,ale ja z natury jestem cholerną zazdrośnicą i wiem jak to męczy,więc potrafię Cie zrozumieć. - a teraz musze leciec/ Kurde. nie opisze tego do konca. ps. jak tak sobie teraz myślę, to dlaczego ja wtedy po prostu nei spytałam o Biankę?: | ale ze mnie kretynka.
miałeś tak, że nawet twarz przypadkowej osoby w autobusie przypomina Ci twarz osoby za którą tęsknisz.? że łapałeś się, że robisz dziesiąty kubek herbaty tylko dlatego, by o niej nie myśleć? że rano największym twoim pragnieniem był dotyk jej rąk. ? a wieczorem, gdy zasypiasz chciałbyś tylko usłyszeć jej 'dobranoc'? a gdy ktoś przypadkowy na ulicy wypowiadał jej imię, instynktownie się obracałeś? nie? to nie pierdol, że czas leczy rany.
Weżcie to sobie do serca.