Widze jak stoi na progu z opakowaniem pizzy. no to pytam :
-nie chciałabym byc niegrzeczna, ale co Ty tu robisz?
-Zgłodniałem. - odpowiada krótko, a ja nadal patrzę na niego jak na głupka.Wkońcu jednak odsuwam się i pozwalam mu wejść. - A tak poważnie. To przyjechałem nakarmić Ciebie.
-Już dośc dobrze wyglądam. - mówie szybko, i nie pozwalam sobie na wzbudzanie nadziei. Już tyle razy mi ją dawał i odbierał..Trzymam się na dystans od niego, wiedząc że mniej będzie bolało jak wyjdzie.
-Wybierasz się gdzieś, że jesteś w takim stroju ? - patrzę na siebie i mam ochotę go zdzielić. To nie moja wina, że o 22 jestem już w pidżamach.
-Przyjechałeś mnie denerwować?
-Nie. Przyjechałem, bo wiedziałem , że jesteś sama. Adam mi tez pisał, że masz okropny humor.Nawet nie wiesz jak on się o Ciebie martwi.Zresztą ja też.
-Dlaczego ? - pytam. - przecież zachowuję się nie nagannie. Wstaje, pije, jem, ubieram się i nawet usmiecham. czasem nawet oddycham.
-I to nas martwi. Zawalił Ci się świat, a ty zachowujesz się jak robot.zastanawiałaś się, jaką krzywdę zrobiłabyś ludziom, odbierając sobie życie?
-Ludziom? - udałam, że nie rozumiem.
-No na przykład mnie.
-Co bym Ci zrobiła?
-Zabiłabyś moją przyjaciółkę.
<siadamy w dużym pokoju, przynosze talerzyki i gadamy o głupotach. idę na balkon, nie mija chwila a on juz jest obok mnie>
- Złamałem obietnice. -mówi cicho, żeby ciekawska sąsiadka nie usłyszała.
-Wiem. - mówie równie cicho. - i zaraz pryskniesz jak bańka mydlana.
- Pewnie tak... - dodaje i milknie. Patrze na niego.
-To dlaczego przyjechałeś ?
-Bo tęskniłem. za Tobą. za Twoim szczerym uśmiechem, który jest taką rzadkością.Za Twoimi perfumami..Ale najbardziej to..-urywa - za Twoim balkonem.
-wiedziałam. Możesz go sobie wziąć.
-Przecież go kochasz !
- No i ? Ostatnio trace wszystko co kocham, więc świat mi się nie zawali gdy weżmiesz sobie mój balkon.
-świat nie. Ale pokój owszem.
<wpadamy w okrutny atak smiechu więc , żeby nie denerwować sąsiadów wchodzimy szybko do pokoju.Chwyta moją dłoń>
-On też ją nosi. - mówi,patrząc na obrączkę.A mi serce pęka.Bo wiem,że go to boli..
-Skąd wiesz? -pytam.
-Wyobraż sobie,że dalej jest moim kumplem.
-Czy on.. czy on.. - jąkam się.
-Nie. nie wie.Z Adamem uzaliśmy, że sama mu kiedyś powiesz.Pójde już.. - dodaje-Zaraz wróci Twoja mama..
-Zobaczymy się jeszcze ? -pytam. i czuje, ze głos znów mi się łamie.
-Ja.. nie wiem. Żegnaj chmurko.. Odpocznij..nie wyglądasz najlepiej.
-Dziekuje. jesteś wredny wiesz?
-Wiem.
-i niemiły!.
-Zapomniałaś o chamski - uśmiecha się szeroko
-Tak. Jeszcze chamski. Ale i tak będzie mi Cie brakować.
-Mi Ciebie też.. Gdybyśmy sie mieli nie spotkać.. Miłego pobytu w Niemczech.
-jade dopiero za tydzień..
-nieszczęśliwi czasu nie liczą..- mówi i wychodzi . a ja już po chwili tęsknie. po 30 sekundach od naszego rozstania , mam ochotę wyciągnąć telefon i już zadzwonić . to niesamowite , jak łatwo człowiek uzależnia się od drugiej osoby.. a zwłaszcza tej, której nie może zatrzymać..