No cóż.. w moim życiu szczęście zawsze przeplata się z tragedią.
Wczoraj, pomimo naszych prób, pomimo natychmiastowej pomocy ze strony lekarzy.. nasza ukochana Eli odeszła.
Nie wiem jak z taką sytuacją można sobie poradzić.
Jak nie tracisz siły i nadziei sprzątając pokój z jej rzeczy.. wylewajac butle, która była jeszcze do połowy pełna.. i która już nigdy się nie skończy.
Rano wybierałyśmy dla niej sweterek. Wieczorem z rodziną trumnę.
Nikt nie uwierzy że to nie była tylko praca. Że przez pol roku, gdy byłyśmy z nią dzień w dzień, gdy dzielilysmy z nią wszelkie problemy i radości, gdy zerkala, gdy sie uśmiechała.. że poczulysmy jakby była naszą babcia. Ukochaną babcią, która zmarła w naszych ramionach.
Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Jak moje serce zapomni obraz, gdy z całą rodziną staliśmy przed domem i obserwowalismy jak wywożą cialo Eli do kostnicy.. jak jedzie na jej ostatni spacer..
Nie wiem.. ile siły w sobie trzeba mieć by to zniesc..
Ale życzę sobie i całej rodzinie Garmsów, byśmy ją odnaleźli.