photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Jane & Harry part III
Dodane 9 WRZEŚNIA 2012
50
Dodano: 9 WRZEŚNIA 2012

Jane & Harry part III

Było po 6 nad ranem. Harry usnął na kanapie w salonie czekając na powrót Jane. Ale ona spóźnia się już ponad 6 godzin. Nagle chłopak ocknął się. Był cały spocony. Miał zły sen. Bardzo zły. Miał nadzieję, że nigdy się on nie spełni. Spojrzał na zegarek. Była już 6:47.
- Gdzie ty do cholery jesteś, Jane? - szepnął wstając do kuchni by nalać sobie wody.
Nagle drzwi od mieszkania otworzyły się z trzaskiem. Przestraszony Harry wybiegł z kuchni zobaczyć czy to Jane. W rzeczy samej. To była Jane. Stała w drzwiach. Cała brudna. Zapłakana. We krwi..
- Harry.. Proszę.. Pomóż mi... - ledwo wyszeptała i upadła na podłogę.
Chłopak szybko pobiegł do dziewczyny, wziął ją na ręce, zamknął kopniakiem drzwi i ruszył z Jane w ramionach do jej pokoju.
- Co ci się stało..? - spytał przerażony patrząc w jakim stanie jest jego przyjaciółka.
- N-n-nic. N-naprawdę nic mi n-nie j-jest.. - Jane nie miała siły mówić. Nie wiedziała co się dzieje wokół niej. Wszystko dookoła zdawało jej się rosnąć w oczach. Wszystko się ruszało. Kręciło się wokół własnej osi. - B-boli.. - szepnęła łapiąc się za przedramię..
Harry zobaczył, że to z owego miejsca wydobywa się czerwona substancja. Złapał jej rękę i podwinął rękaw. To co zobaczył sprawiło, że poczuł się zraniony. Obiecała.. A jednak. Obiecała, a znów to zrobiła. Pełno krwi wypływającej z kilkudziesięciu ran. Poziomych, pionowych, na skos. Nie mógł zliczyć. Cięcia były dość głębokie. Już miał od niej wstać, by po raz kolejny opatrzyć jej rany, gdy zobaczył nieco wyżej na zgięciu łokcia ślad po igle. Świeży.
- Ćpałaś?! - gwałtownie podniósł się z podłogi patrząc na nią wściekły. - Kurwa mać! Jane! Jak mogłaś to zrobić?! - krzyczał. Cały się trząsł. Nie mógł się uspokoić. - Dlaczego do cholery?! Dlaczego?! - patrzył na nią i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jego Jane. Jego własna Jane. Jak ona mogła się doprowadzić do takiego stanu? Nie dość, że po raz kolejny złamała obietnicę i zraniła siebie kolejną żyletką to jeszcze się naćpała. - Wczoraj wróciłaś narajana trawą, a dziś przychodzisz naćpana?! Co ty do kurwy nędzy ze sobą robisz?! Kocham cię! Kocham cię, a ty odpierdalasz takie rzeczy! Jak mogłaś.. - nie dał rady. Musiał wyjść z pokoju. To zbyt wiele dla niego. Dlaczego ona tak bardzo go rani? A on się na to godzi. Obiecywał jej, że nigdy jej nie zostawi. Że jest jej przyjacielem. Choćby nie wiem co. Ale już dłużej nie miał siły. Z resztą.. Ona też obiecała, a jednak złamała obietnicę po raz enty. Już nie wiedział co miał z nią robić. Poszedł do łazienki po bandaże. Wszedł razem z opatrunkami do pokoju dziewczyny. Zobaczył, że Jane nie może złapać oddechu z płaczu. Jakoś mało go to teraz obchodziło.
- Radź sobie teraz sama. Mam dość. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. - powiedział rzucając jej bandaże i wychodząc z pokoju. Podszedł do wieszaka, zdjął swoją skórzaną kurtkę i wyszedł z mieszkania nie zamykając za sobą nawet drzwi na klucz. Wyszedł na chłodną ulicę. Zapiął kurtkę i ruszył przed siebie. Nie wiedział gdzie. Wiedział tylko, żeby stąd iść. Jak najdalej od tego miejsca.
- Harry..? - Jane próbowała krzyczeć. - Harry! Proszę.. Pomóż mi. Naprawdę źle się czuję.. Błagam.. Pomóż.. - zebrała w sobie wszystkie siły, by te słowa wypowiedzieć. Lecz na próżno. Chłopak albo jej nie słyszał albo nie chciał jej słyszeć. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam.. Dlaczego te cholerne prochy nie zadziałały i nie pozwoliły mi umrzeć? Co jest ze mną nie tak? Dlaczego nie mogę odejść z tego świata? Boga nie ma więc nie ma nade mną żadnej kontroli. Nie może trzymać mnie przy życiu wtedy, kiedy ja tego nie chcę. Jane gorączkowo myślała. Nie miała sił, by mówić, ale jeszcze miała trochę siły by myśleć. Łzy nie przestawały jej cieknąć po policzkach. Nie mogła przestać płakać. Zniszczyłam to. Jego zniszczyłam. Harry.. Przecież wiesz, że zabić chciałam tylko siebie. Nie ciebie. Przepraszam. Proszę, wróć i mi pomóż. Cała się trzęsła. Czuła, że jednak upragniony koniec jest blisko. Bardzo blisko. Spróbowała wstać. Nie udało się. Zachwiała się i straciła równowagę. Upadła z powrotem na łóżko. Z ręki nadal ciekła krew. Pobrudziła większą część pościeli. Jednak to nie ma teraz większego znaczenia. Ona umiera. Nareszcie, pomyślała zanim pogrążyła ją ciemność.

Informacje o emilycarter


Inni zdjęcia: Peru zzachmur509 mzmzmzAu regime [fr.]. ezekh114Czerwony kurdupelpunk1477Wieczorne słonko nad jeziorem :) halinamLilia inaczej judgaf2025.07.24 photographymagicGothic lastdaylight:) dorcia2700Frigo [fr.]. ezekh114