Wracam po kilkudniowej nieobecności. Widzę, że dużo się pozmieniało. To dziwne, ale przez to, że odreagowałam na Woodstocku, spotkałam starych znajomych, wyszalałam się... zapomniałam o tym, co było. Tak jakby tamte sprawy gdzieś odpłynęły, nie dotyczyły mnie, były tylko złym snem. Nie czuję potrzeby do tego wracać, choć mogę o tym rozmawiać, bo nie czuję bólu. Nie wiem czy mnie to czegoś nauczyło czy nie. Każda porażka powinna mnie czegoś nauczyć, prawda? Ale tym razem tak nie jest. Czuję się... wyjątkowo dobrze.
Wakacyjna praca i własne środki pozwolą mi coś w końcu wykombinować na wrzesień. Kamil ma chyba niezły pomysł, tylko nie mam dokładnie pojęcia na jakim punkcie mu odwaliło.
Piszę jak nie ja. Czyli jest dobrze, cholernie pozytywnie.